MAHYA DAǦI



Opuszczam Kurdystan i jezioro Van, przez Stambuł wracam do Europy. Moim ostatnim celem są góry Strandża (po turecku Yιldιz Daǧlarι) na pograniczu turecko-bułgarskim. Zamierzam zdobyć najwyższy szczyt tego pasma Mahya Daǧι (mapa) 1031 m, jest to równocześnie najwyższy szczyt europejskiej części Turcji i dlatego wchodzi w skład KORONY EUROPY. Ponoć na wierzchołku znajduje się baza wojskowa z zakazem wstępu. Podgląd z satelity na programie Google Earth potwierdza że coś tam na tym szczycie jest. Miejsce wydaje się być świetne na umieszczenie radaru. Gwarantuje głęboki "wgląd" w terytorium sąsiada, a pobliska granica rozgraniczała przecież kiedyś kraje NATO i Układu Warszawskiego. Łudzę się iż baza wojskowa podobnie jak baza obrony przeciwlotniczej na The Rock, położona na najwyższym szczycie Gibraltaru okaże się słabo pilnowaną.

Przez Lüleburgaz, Pιnarhisar i Yenice docieram do wioski Evciler u południowych podnóży gór Strandża. Góry przypominają coś pośredniego między Beskidami a Górami Świętokrzyskimi. W niższych partiach roślinność jest dość wysuszona. A przy tym w wielu miejscach można dostrzec już jesienne barwy, zupełnie niepasujące do trzydziestostopniowego upału.

Widać Mahya Daǧι z  charakterystyczną wielką kulą na szczycie (radar?). Trochę niżej stalowe maszty (radio? TV? GSM?). Kieruję się nie mal wprost na północ w stronę interesującego mnie wierzchołka. Z daleka nie wydaje się oczywiste że radar (?) leży dokładnie na samym szczycie. Może sam wierzchołek jest tuż obok? Trzeba mieć nadzieję. Mijam małe jeziorko (417 m 41° 44′ 28,3″ N 027° 36′ 02,9″ E) o tej porze roku bardziej przypominające wielką, wysychającą kałużę, potem mostek pod którym nic nie płynie. Dochodzę do obmurowanego ujęcia wody (468 m 41° 45′ 24,1″ N 027° 36′ 16,1″ E), świetne miejsce na biwak w czasie ewentualnej drogi powrotnej. Mam sprytny plan, zamiast korzystać z dróg gruntowych przedzieram się przez las na rympał, jak ktoś się przyczepi że kręcę się w pobliżu bazy wojskowej będę się mógł tłumaczyć że tak szedłem sobie przez las i żadnych znaków o zakazie wejścia nie widziałem. Podejście jest bardziej męczące niż się spodziewałem ale w końcu udaje mi się podejść pod bazę. Widać "Wielką Kulę", parę mniejszych budynków i solidne ogrodzenie. Jestem już blisko (1023 m 41° 46′ 56,7″ N 027° 37′ 06,0″ E). Robię parę "ogólnych" fotek. Czas rozejrzeć się za wierzchołkiem, trzeba obejśc bazę na około. Widać w środku kilku żołnierzy w niebieskich mundurach, którzy mnie nie zauważyli (choć się specjalnie nie kryję). Rekonesans jest niekorzystny. Najwyższy punkt bez żadnych wątpliwości znajduje się wewnątrz bazy za ogrodzeniem. No i mam dylemat. Bawić się w James'a Bond'a i przedzierać się przez ogrodzenie licząc że mnie nikt nie dostrzeże? A może udać głupiego, podejść pod bramę i poprosić o możliwość wejścia?

Problem rozwiązuje się sam. Zostaję dostrzeżony. Robi się hałas. Żołnierze wybiegają przed bazę i... zostaję aresztowany. Muszę tłumaczyć oficerom po co tu przyszedłem. Odpowiadam na masę podchwytliwych pytań. Szczególny niepokój budzi u nich mój aparat fotograficzny. Ponieważ nie jest to model cyfrowy nie można sprawdzić czy są tam jakieś zdjęcia bazy. Przez kilka godzin trwa sprawdzanie dokumentów, rozmowy z dowództwem, a później z żandarmerią, która ma tutaj przyjechać, ale w końcu nie przyjeżdża. Oficerowie robią wrażenie że mają mnie już powyżej uszu i najchętniej pozbyli by się tego kłopotu. Dla zwykłych żołnierzy zaś jestem urozmaiceniem w czasie nudnej służby. Zostaję oprowadzony po bazie, abym jak to ujęto, mógł popodziwiać widoki. Rzeczywiście imponujące. Na północnym-wschodzie dostrzegam Morze Czarne, widać spory kawałek Bułgarii. Baza ma kształt mniej więcej kwadratu o boku 100 metrów. "Wielka Kula" leży w jej zachodniej części, jest też kilka niskich budynków. Teren lekko podnosi się w części południowo-wschodniej i północno-zachodniej, przy czym ta druga jest wyższa. Na najwyższym punkcie, kilka metrów od ogrodzenia postawiono budkę wartowniczą. Korzystam z okazji i zdobywam ten szczyt :-).

W końcu zostaję wypuszczony. Kończy się wszystko na konfiskacie filmu. Na drogę dostaję siatkę owoców i przykazanie: Idź! Więcej nie wracaj! I absolutnie żadnych zdjęć! Ostatni z zakazów łamię już w sporej odległości od bazy. Idę całkiem przyzwoitą drogą gruntową. Prowadzi ona w kierunku wschodnim do szosy (droga nr 565) łączącej Lüleburgaz i Pιnarhisar z Demirköy i Iǧneada. Humor dopisuje (nawet solidna ulewa tego nie zmienia), no bo kto wie czy właśnie nie zdobyłem najtrudniejszy szczyt z górskiej "kolekcji" o nazwie KORONA EUROPY :-). W kilku miejscach spotykam grupki zdziczałych drzew owocowych (nie widzę jednak żadnych śladów zabudowań). Nocuję pod jednym z nich.

Następnego dnia trzykrotnie mijam obudowane źródełka zanim docieram do skrzyżowania z asfaltową drogą nr 565. Przez Kιrklareli i Edirne wjeżdżam do Bułgarii gdzie w drodze powrotnej zdobywam szczyt który jest najwyższym dla tego kraju, dla gór Riła i dla Półwyspu Bałkańskiego. Czyli górę Мусала (Musała).

=> LINKI

⇑ Powrót na początek strony ⇑
© BS, 2007-2016, turcja.suder.cc